czwartek, 16 lipca 2009

Wróciłam!

Dosyć długo się nie pisałam. Niestety to tylko przez moje lenistwo. Jednak obiecałam sobie, że chociaż jednej rzeczy nie zostawię. Chociaż bym miała tu pisać jedno zdanie o pogodzie raz na dwa tygodnie. U mnie niewiele się zmieniło. Dowiedziałam się tylko, że mam niedowagę. Nie dużą, ale wystarczająca by rodzina zaczęła się o mnie martwić. Regularnie jestem faszerowana obiadami, które ktoś przypadkiem przywiózł. Tak jak by to miało mi jakiś sposób poprawić zdrowie. Najbardziej rozbawił mnie komentarz mojej babci, która stwierdziła, że jestem za chuda, ale tego po mnie nie widać. Ona zawsze potrafi podtrzymać mnie na duchu. Jak nakazie dokonała rzeczy prawie niemożliwej. Odparzyłam sobie nogi w klapkach. Jakaś życzliwa pani w autobusie dała mi plaster jednak nie miałam pojęcia gdzie go sobie nakleić. Jeśli cały spód stopy ma się w pęcherzach to wcale nie jest takie łatwe. Chciałabym sobie gdzieś wyjechać na wakacje, jednak jak na razie nie mam nic takiego w planach. Siedzę i prażę się w domu. W taką pogodę przypominam sobie, czemu lubię zimę.

piątek, 27 lutego 2009




Ostatnio nie chce mi się niczego robić. Nawet jeść, a to już zły znak. Do tego klawiatura mi siada. Żeby ukoić zszarpane nerwy zrobiłam sobie mały przegląd projektów McQueena.

piątek, 6 lutego 2009

Kobiety

Coraz częściej skłaniam się ku teorii z dziennika Bridges Jones, że życie kobiety to orka. Wklepywanie kremików osobno na górną powiekę i dolną, depilacja, różne toniki, kolorowe mazie o nieprzyjemnym zapachy, regulacja brwi (brrr!) co sezonowe wizyty u kosmetyczki (jeszcze gorsze niż wyrównywanie krzaczorów nad okiem), codziennie rano i wieczorem balsamik do ciała + masażyk, kilka razy dziennie kremik do rączek, oczywiście inny niż wszystkie. Można tak wymieniać i wymieniać. Ostatnio siedzę z koleżankami w pizzerii. Nagle rozmowa schodzi na paznokcie. Poznałam wszystkie szczegóły: jaki mają kolor lakieru, ile razy malowały jaki paznokieć itd. Ja tylko schowałam dłonie pod stół. Dawno niemalowane, nieopiłowane, wysuszona skóra ogólnie tan nędzy i rozpaczy. Pierwsze, co zrobiłam, kiedy wróciłam do domu to odnalezienie pilniczka i nauka obsługi tego narzędzia. Czemu to my kobiety a nie mężczyźni? Nawet wady budowy typu np.: krótkie nogi, za długie ręce zdarzają się o wiele częściej kobietom. W każdym bądź razie mocno zbulwersowana wybrałam się w końcu do fryzjera i ścięłam włosy a la Freja Beha. Od razu poprawa. Same się układają i schną krótko. Specjalnej pielęgnacji też nie wymagają. Wszystkie zabiegi pielęgnacyjne postanowiłam maksymalnie skrócić. Tylko, co mi z tego wyjdzie?

środa, 28 stycznia 2009

Niedobrze

Kartka na biurku w szkole: „Przestań się tak martwic, bo zmarszczki ci się robią”

Spacer do szkoły z przypadkowo spotkanym kolegą:
„- Czemu jesteś smutna. W ogóle sie nie uśmiechasz.
- Nie jestem smutna po prostu dzisiaj się nie wyspałam.
-Uhm… to chyba coś często się nie wysypiasz.”

Zastanawia mnie to od pewnego czasu. Uważam się za hedonistkę a ludzie mówią, że się nie uśmiecham. Zgodzę się z tym, że nie chodzę cały czas wyszczerzona w uśmiech od ucha do ucha, ale chyba nie muszę. Mam już zaklepaną wizytę u lekarza. Mama podejrzewa mnie o narkotyki. Głównie, dlatego bo śmieje się a później potem płaczę. Nie wiem, co jest zemną nie tak. Nigdy nie przejmowałam się opinią innych jednak to mnie zaniepokoiło. Może taka już moja natura. Może to, dlatego bo odsuwam od siebie problemy. Obchodzę je bokiem i czekam aż coś z nich wyniknie. Od pewnego czasu nie przejmuje się mało istotnymi. Szkoda mi na nie energii. Tylko nic z tą energią nie robie. Właśnie sobie to uświadomiłam. Niedobrze. Niedobrze.

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Spędziłam trochę czasu na porodówce i zupełnie odechciało mi się mieć kiedykolwiek dzieci. Fascynujące rozmowy o kupkach, długich porodach, komplikacjach neurologicznych itd. To dla mnie za dużo. I po co się tak męczyć? Odpowiedź przedłużenie gatunku mnie nie interesuje.

Myszy nadal się nie pozbyłam. Wpierniczają trutkę ja kaszkę manną. Co z nimi robić? Chyba faktycznie poustawiam łapki i wszystkie wymorduje. Chyba obudził się we mnie instynkt chorego psychicznie zabójcy, albo geniusza zła (za dużo kreskówek).



Jak na razie muszę przygotować na jutro argumenty za zapłodnieniem In vitro. Zostałam wciągnięta w debatę w brew mojej woli. Po prostu mój wspaniały katecheta podszedł do mnie i zapytał „Jesteś za czy przeciw?”. Koniec rozmowy. Czemu ja nie mogę siedzieć na tych lekcjach cicho? Nie pamiętałby nawet mojego imienia i po kłopocie. Właściwie to mogłam się trochę popytać w szpitalu, ale byłam zajęta poskramianiem nudności.

środa, 7 stycznia 2009

A painkiller please!



"Nazywa się pozycją zliczoną to miejsce, gdzie znajduje się statek według roztropnego osądu lub zgodnie z danymi zawierającymi wiele nieprawidłowości."


Jestem w podłym nastroju.

niedziela, 4 stycznia 2009

Rzygać mi się chce.

Wczoraj na spacerze mój pies, jako dumny przedstawiciel rodzaju męskiego postanowił pogryźć się z inną psiną. Do tej pory zbiera mi się na wymioty, kiedy sobie przypomnę jak zmywałam z niego krew. Tak samo mój ojciec. Nie widziałam go od roku i nagle wpada bez zapowiedzi na wigilię. Zadowolony, szczęśliwy. Żadnego przepraszam, wybaczcie. Tylko siedzi i udaje, że o niczym nie wie. Nic mu nie pasuje i daje wszystkim do zrozumienia, że otaczają go sami kretyni. Nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Dupek jeden.

Muszę się rozładować. Najlepiej słuchając chłopców pięknie machających gitarami.


Three Days Grace Home