Wczoraj na spacerze mój pies, jako dumny przedstawiciel rodzaju męskiego postanowił pogryźć się z inną psiną. Do tej pory zbiera mi się na wymioty, kiedy sobie przypomnę jak zmywałam z niego krew. Tak samo mój ojciec. Nie widziałam go od roku i nagle wpada bez zapowiedzi na wigilię. Zadowolony, szczęśliwy. Żadnego przepraszam, wybaczcie. Tylko siedzi i udaje, że o niczym nie wie. Nic mu nie pasuje i daje wszystkim do zrozumienia, że otaczają go sami kretyni. Nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Dupek jeden.
Muszę się rozładować. Najlepiej słuchając chłopców pięknie machających gitarami.
Three Days Grace Home
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja na szczęście nie mam psa.
OdpowiedzUsuńA kontakty z moim ojcem ograniczam do minimum.Mimo iż obiecałem sobie, że będę z nim normalnie rozmawiał.